trawers Ocena produktu:

od 35,13 PLN

oszczędzasz do 5%

  • Producent: STAPIS
  • Kategoria: Biografie i wspomnienia
  • ISBN: 9788379671472
  • Oprawa: miękka
  • Autor: Adam Gomola
  • Wydawnictwo: Stapis
  • Ilość stron: 160
  • Rok wydania: 2020

Narty były ze mną od dzieciństwa. Za moim rodzinnym domem jest nieznaczna górka. Gdy miałem te kilka lat, była to dla mnie jednak szeroka góra. Każdej zimy, a były one wówczas mroźne i śnieżne, spędzaliśmy na niej z bratem całe dni.

Dziadek zapinał nam drewniane narty z wiązaniami Kandahar, a babcia przypominała, by wrócić przed zmrokiem. Pierwsze kilka zjazdów to była prawdziwa jazda terenowa. Później mieliśmy już,,boisko", czyli ubity stok, z tą tylko różnicą, iż ratrakiem byliśmy my z bratem i nasi koledzy.

Z czasem nasza górka trochę mi się znudziła, więc rozpocząłem,,eksplorację" okolicznych lasów i znajdujących się tam skoczni. Wtedy choćby do głowy mi nie przyszło, iż kiedyś będę chodził na nartach po wysokich górach.

W szkole podstawowej po raz pierwszy byłem zimą w górach. Rodzice zabrali mnie na zakładowy wyjazd narciarski na przełęcz Kubalonka. Zobaczyłem wtedy, jak wygląda wyciąg narciarski i że ludzie tam jeżdżący posiadają zupełnie inne narty i buty niż ja.

Od tego momentu rozpoczął się dla mnie etap narciarstwa zjazdowego. Na zjazdówkach ciągle mi jednak czegoś brakowało. Chyba chodziło mi o tę nieskrępowaną wolność, którą dają narty z wolną piętą. W tym czasie zaczęła się rozwijać we mnie miłość do gór.

Coroczne wyjazdy na tygodniowe obozy zimowe do schroniska na Hali Rysiance sprawiły, iż w głowie miałem tylko ośnieżone szczyty. Pilsko widziane z okien schroniska na Rysiance wydawało mi się wtedy szczytem marzeń.

Z czasem góry zaczęły mnie fascynować pod każdym względem. Był to okres ogromnych sukcesów naszych himalaistów: Jerzego Kukuczki i Krzysztofa Wielickiego. To wszystko niesamowicie rozpalało moją wyobraźnię.

Zacząłem się wspinać. Złapałem bakcyla wspinania i ta pasja w zasadzie towarzyszy mi do dnia dzisiejszego - wciąż się wspinam z pokaźniejszą lub mniejszą intensywnością. Na studiach zapisałem się na kurs przewodników beskidzkich organizowany przez Studenckie Koło Przewodników Beskidzkich w Katowicach.

To była niesamowita przygoda. Zaczęły się cotygodniowe wyjazdy w rozmaite góry z noclegami w szałasach pasterskich. Na jednym z wyjazdów w obfitej Fatrze zobaczyłem dwóch ludzi poruszających się na nartach skiturowych.

Od razu chciałem mieć taki sprzęt, ale zdobycie czegoś takiego w Polsce graniczyło z cudem, nie mówiąc już o cenie. Kupiłem więc drewniane narty producenta Germina bez krawędzi, do których zamontowałem stare wiązania typu Kandahar, a za foki posłużyły mi pasy samochodowe, z jodełką wypaloną lutownicą.

Foki te nie miały żadnego poślizgu. Przy każdym kroku trzeba było podnosić całą nartę, ale nieźle trzymały podczas podchodzenia. Z dzisiejszej perspektywy całe to wyposażenie było totalnym nieporozumieniem.

Wtedy jednak w ogóle mi to nie przeszkadzało, ponieważ na takich nartach jeździłem w dzieciństwie i byłem do nich przyzwyczajony. Największe katorgi przechodziła moja żona, Jadzia, która na takim sprzęcie, z ciężkim plecakiem, musiała się uczyć jeździć.

Na szczęście etap nart Germina i pasów samochodowych w roli fok nie trwał zbyt długo. Udało nam się nabyć narty z krawędziami, wiązania Silvretta 300, buty wspinaczkowe Koflach i, co najważniejsze, foki z prawdziwego zdarzenia.

To była już inna jakość skituringu. Wszakże cały sprzęt trochę ważył, jednak wtedy nie miało to dla mnie znaczenia. Liczyła się tylko ta niesamowita wolność poruszania się w górach Powyższy opis pochodzi od wydawcy.

Produkty podobne

Produkty najpopularniejsze w kategorii Biografie i wspomnienia