Ostrzał Flaku i szybkie ataki czołowe Focke-Wulfów unieruchomiły silnik numer cztery i odstrzeliły szerokie fragmenty lotek, zmuszając Lt. Jobe do używania sterów wysokości, żeby utrzymać stały pułap. Równocześnie piloci wykonywali szereg uników, które były dość skomplikowane w normalnych okolicznościach, a co dopiero bez pomocy lotek i nagle B-17 gwałtownie opadł. Tylko nadludzkim wysiłkiem pilotom udało się wyrównać, ale do bezpiecznego szyku już nie udało się wrócić. Kilka minut później kolejne nagłe przeciągnięcie zmusiło pilotów do podobnego, herkulesowego wysiłku. Przez cały czas strzelcy rozpaczliwie odpierali ataki myśliwców na samotnego B-17. Focke-Wulfy nadlatywały od czoła pędząc jeden za drugim i plując ogniem z działek. Potem zawracały i atakowały od tyłu. Uniki wykonywane poprzez pilotów sprawiały, że serie pocisków omijały bombowca, a jeśli trafiały to w nieistotne fragmenty samolotu. Jakimś cudem nikt z załogi nie został do tej pory ranny. Desperacko walcząca załoga Fortecy dotarła do belgijskiego wybrzeża, ale amunicja się kończyła i los załogi wydawał się przesądzony. Wówczas zdarzył się cud. W pewnej chwili zauważono, że Focke-Wulfy przerwały ataki i na pełnej mocy silników uciekają na wschód. Sekundy potem pojawiły się ścigające je P-47, które nadleciały z góry. A więc uratowani! Jednak, aczkolwiek załoga Fortecy przetrwała najgorsze ataki wroga, wciąż była daleko od bezpieczeństwa. Uszkodzony, dymiący bombowiec leciał na wysokości 300 metrów nad wodą, a komorze wciąż miał pięć ciężkich bomb. Ponieważ nie można było normalnie zrzucić bomb salwą, trzeba było zrobić to ręcznie. Bombardier i mechanik pokładowy udali się do komory bombowej i przy pomocy łomu, śrubokręta i kluczy poluzowali zaczepy i kolejno wszystkie bomby pomknęły do wody. Za burtę poleciało również wszystko co było zbędnym balastem, a więc broń, amunicja, płyty pancerne i co tylko dało się wyrzucić. Okazało się to zbawienne, gdyż w momencie, kiedy na horyzoncie zamajaczyła już linia brzegowa hrabstwa Kent nagle płomienie buchnęły z silnika numer trzy, który tym samym wyzionął ducha. Lecieli zaledwie 200 metrów nad poziomem morza, gdy prześlizgnęli się nad linią brzegową i Lt. Jobe uznał, iż nie może już dłużej utrzymać samolotu w powietrzu. Pośpieszne poszukiwanie optymalnego miejsca awaryjnego lądowania ujawniło tylko pole ziemniaków bezpośrednio przed nimi. Pędząc z szybkością 190 km/h płonący B-17 usiadł na polu i pierwsze uderzenie było zaskakująco delikatne. Dzisiaj gnali na wprost bezwładnie szorując kadłubem po ziemi, gdy nagle, ku przerażeniu pilotów posiadających widok do przodu, przed lewym skrzydłem pojawił się dotychczas niewidziany betonowy słup. Sekundy zostały do uderzenia, lecz zamiast wylecieć w powietrze albo zmienić się w poskręcaną plątaninę żelastwa, słup odciął skrzydło bombowca tuż przy kadłubie, a rozerwane szczątki zatrzymały się po chwili w dużej chmurze kurzu! Żaden z członków załogi nie odniósł nawet kontuzji podczas tego zderzenia, lecz ich bombowiec nadawał się tylko na złom. Tytuł Fortece nad kanałem. Część 5. Dzień Niepodległości Autor Krzysztof Janowicz Wydawnictwo Napoleon V EAN 9788383204321 ISBN 9788383204321 Kategoria Historia\Historia Powszechna linia II wojna światowa liczba stron 313 Rok wydania 2023 Oprawa Twarda Wydanie 1