Kameduli eremici Góry Koronnej są enigmatyczny, niemal nierzeczywiści w swoim oderwaniu i ucieczce od świata, od jego codzienności, pogoni za innowacyjnością, zgiełku i pośpiechu. Mnisi tajemniczy, fascynujący i - a może głównie - niezwykle mało znani szerszemu ogółowi.
Jako eremici zwykle zamieszkiwali, przynajmniej w pierwszych wiekach istnienia swego zgromadzenia, miejsca odludne, z dala od uczęszczanych traktów, wśród lasów. Zdarzało się, iż do ich eremu nie prowadził żaden bity trakt i nieprzystępno było tam dotrzeć pieszo czy konno (nie mówiąc już o tym, by przekroczyć mur klauzury).
choćby w chwili obecnej, w XXI wieku, można zbliżyć się do życia w kamedulskiej pustelni, udając się na kilkudniowe rekolekcje - bądź dla przemyśleń i wewnętrznej refleksji - do Bieniszewa w Wielkopolsce, niedaleko Konina.
Jakkolwiek takie kamedulskie rekolekcje można odbyć w dodatku na krakowskich Bielanach, to jednak w Krakowie cywilizacja zbliżyła się do eremu na wyciągnięcie ręki. I ale mogłoby się wydawać, iż wtargnęła już do wszystkich odludnych zakątków, to jednak pod Koninem wciąż można spróbować odnaleźć samego siebie w ciszy pustelni.
Do wielkopolskiego eremu jedzie się przez las, wąską, nieutwardzoną drogą, która w czasie jesiennych czy wiosennych roztopów z całą pewnością staje się trudno przejezdna, a zasypana śniegiem - znacznie zwęża swój prześwit.
Po przejechaniu mniej więcej dwóch kilometrów oczom podróżników pokazuje się polana, gdzie na Sowiej Górze stoi otoczony murem erem, a zza niego podróżnikom przypatrują się dwie wieże kościoła. W nocy erem zatapia się w przenikliwej ciszy, którą z rzadka tylko przeszywają głosy ptaków (chociaż, pomimo nazwy wzniesienia, nie są to raczej sowie pohukiwania), a definitywnie przerywa ją, jeszcze przed brzaskiem, klasztorny dzwon, który o godzinie 3.45, wzywa eremitów na modlitwę.
Goście nie posiadają wstępu za klauzurę - mieszkają w budynku nowicjatu, dzielą za to z kamedułami modlitewny rytm dnia i, jeśli wyrażą taką ochotę, mogą też oddawać się pracy fizycznej. W obu istniejących do teraz eremach, bielańskim i bieniszewskim, dominuje cisza, spokój, poczucie niemal nierzeczywistego oderwania od spraw tego świata, które czasem, ku zadziwieniu nieczęstych gości, zakłóca silnik kosiarki włączany poprzez eremitę pielęgnującego trawę na dziedzińcu.