Thomas Piketty i jego Kapitał w XXI wieku, to kolejna pozycja napisana przez przedstawiciela klubu ludzi o mentalności antykapitalistycznej, takich jak nawet Jeremy Rifkin, Naomi Klein oraz laureaci ekonomicznej nagrody Nobla za rok 1981 - James Tobin, za rok 2008, Paul Krugman,, a także w roku 2014, Jean Tirole - że wymienię tylko tych bardziej znanych.
W Polsce do grupy tej należą m. In. Prof. Prof. Zdzisław Sadowski, Ryszard Bugaj, Stanisław Gomułka. Slogan, który najlepiej charakteryzuje ten nurt brzmi: maksimum równości i etatyzmu, przy minimum wolności i rynku.
Zacietrzewienie klubowiczów antykapitalistycznych jest tak silne, że ludzie ci gotowi pójść na kompromis z samym diabłem - a potężnie: poprzeć nieudolne państwo - byleby tylko dostało się kapitalistom.
Dla zmylenia czujności biznesu, występują nierzadko w roli obrońców konkurencji (byle idealnej), pionierów wolnego rynku (byle dostosowywanego), wojowników o sprawiedliwość (byle społeczną),, a także czempionów wzrostu gospodarczego (byle stabilnego).
W głębi serca jedynym modelem gospodarczym, jaki im odpowiada jest kolektywizm, monopol i władza namaszczonych elit, do których ludzie ci aspirują. Gardzą przy tym przedsiębiorczością, indywidualizmem, a zwłaszcza wolnością osobistą, przed którą nas energicznie chronią.
Książka Thomasa Piketty'ego to najświeższa - wydana w kwietniu 2014 roku - pozycja wpisująca się w tematykę antykapitalistyczną. To, iż George Reisman zajął się nią nie wynika z jakichś szczególnych talentów czy odkrywczych myśli francuskiego ekonomisty (ekonomisty$525); z tego, iż autor książki kwestionuje w niej zasady ekonomii wolnorynkowej, takie jak podział pracy, konkurencja, preferencja czasowa, czy przedsiębiorczość.
Nie on pierwszy, nie on jeden. Ignorancja w ekonomii szerzy się od lat, i to choćby wśród laureatów Nagrody Nobla, o czym świadczy chociażby aprobata z jaką spotyka się wśród niektórych noblistów absurdalna polityka monetarna banków centralnych Japonii, Stanów Zjednoczonych czy ostatnio także Unii Europejskiej.
Tym, co Reismana niepokoi wyjątkowo jest entuzjazm, wręcz podziw ze strony tzw. Elit intelektualnych Zachodu wobec książki Piketty'ego, a wyjątkowo wobec jego niechęci do kapitału i kapitalizmu.
W eseju zatytułowanym Kapitał i kapitalizm XXI wieku, z jednej strony George Reisman wytyka Piketty'emu błędy i niewiedzę, z drugiej zaś wyjaśnia przyczyny, dla których stanowisko takie nie jest odosobnione.
We współczesnym świecie, podzielają je, w jednolitych proporcjach: ignoranci ekonomiczni, ludzie zawodowo owładnięci ideą równości, a zwłaszcza wszelkiej maści zawistnicy. Do pierwszej grupy należy na ogół ta część świata akademickiego, któremu po prostu nie chce się uczyć i konfrontować z nowymi poglądami, już to z lenistwa, już ze strachu przed konkurencją, która mogłaby ujawnić ich niewiedzę.
Drugą grupę stanowią ludzie, którzy z idei, a raczej z iluzji egalitaryzmu żyją, robią więc wszystko, żeby stary komfortowy dla nich porządek, zwyczajnie, nie zmieniał się. Należą do niej intelektualiście nie-ekonomiczni.
przede wszystkim jednak politycy i biurokraci. Grupę trzecią, najliczniejszą, stanowią masy darmozjadów i nieudaczników, którzy wolą sami nie posiadać, byleby inni też nie mieli. W łagodnej wersji mówi się o takich: pies ogrodnika.
Dzięki tym ludziom, książki takie jak omawiany Kapitał XXI wieku, ale i Doktryna szoku, czy Koniec pracy stają się bestsellerami, o których mówi cały świat, od Stanów Zjednoczonych przez Watykan, po Pekin, jako iż niechęć do systemu opartego na pracy, gospodarności i wolności nie zna granic.
Powodem ich popularności nie jest erudycja czy oryginalność poglądów autorów, lecz zacietrzewienie, z jakim zwalczają ludzi biznesu, przedsiębiorców. Podobnie jest z książką Piketty'ego, którą rozsądniejsza część ekonomistów przyjęła krytycznie, by nie powiedzieć podejrzliwie.
Mimo stosowności argumentów, i błędów wytkniętych autorowi, ich głos nie przebił się do mediów, których przedstawiciele - jak zaznaczyliśmy powyżej - hołdują mentalności antyrynkowej. Polacy - głównie z powodu słabszej znajomości języków obcych - histerii tej nie ulegli, ale obawiam się, iż jest to tylko kwestią ukazania się polskiej edycji tej potężnej swą objętością i determinacją autora, ale miałkiej jak chodzi o argumenty sążnistej książki.